Musimy się bronić

Drukuj E-mail
Utworzono: sobota, 16, luty 2013 17:24

 – Ostrzegamy, że winę za wszystko, co w najbliższej przyszłości może się zdarzyć w przedsiębiorstwach sektora paliwowo-energetycznego, ponosić będą rządzący i pracodawcy – z Kazimierzem Grajcarkiem, przewodniczącym Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność, rozmawia Beata Gajdziszewska z T.S.

– Restrukturyzacje w sektorze paliwowo-energetycznym i zwolnienia pracowników, to wystarczające przesłanki do twierdzenia, że branżę też dotknął kryzys?
– Nic bardziej mylnego. Z tego co wiemy wynika, że te firmy mają zgromadzone wielkie pieniądze, mimo że przeprowadzane w wielu z nich procesy restrukturyzacyjne polegające głównie na redukcji zatrudnienia, mogłyby wskazywać, że te przedsiębiorstwa faktycznie cienko przędą. W rzeczywistości ich sytuacja finansowa jest niezwykle korzystna, tym bardziej że niejednokrotnie nie odprowadzają dywidendy do skarbu państwa. Zatrzymują te środki pod pretekstem inwestycji. Za jakiś czas okazuje się, że są nimi kolejne restrukturyzacje.
– W jakim celu się je przeprowadza, kto za nimi stoi?
– Naszym zdaniem restrukturyzacje w ogóle nie są potrzebne, zwłaszcza w energetyce. Ale te procesy przynoszą wprost niewyobrażalne zyski firmom doradczym i consultingowym, niemającym zielonego pojęcia o funkcjonowaniu przedsiębiorstw. Obecnie tak naprawdę to one zarządzają w Polsce kryzysem. Te firmy nigdy nie były zainteresowane doprowadzeniem do dialogu pomiędzy pracodawcą a związkami zawodowymi. Zwykle, gdy obie strony są bliskie podpisania korzystnego dla załogi porozumienia, to wynajdują jakieś przeszkody i jego zawarcie staje się niemożliwe. Kiedyś przedsiębiorstwa energetyczne były łączone, a dziś wydziela się z nich spółki po to, by za jakiś czas znowu je łączyć. A zawsze przy tych połączeniach likwidowane są miejsca pracy, bo zarówno dla tych firm, jak dla pracodawców najważniejsze są zyski. Dla jednych i drugich nie ma najmniejszego znaczenia, że bogacą się kosztem zwalnianych pracowników. To absolutnie dziki kapitalizm.
– Osiągane w ten sposób zyski pracodawcy inwestują w przedsiębiorstwa? Dają podwyżki lub premie pracownikom?
– Podczas ostatniego posiedzenia Rady SGiE, omawialiśmy sytuację w zakładach pracy naszych branż. Byliśmy zgodni, że po raz pierwszy spotykamy się z gromadzeniem pieniędzy przez państwowych przedsiębiorców wyłącznie dla samego gromadzenia. Bo wychodzi na to, że z tych ogromnych środków, zaoszczędzonych poprzez likwidacje miejsc pracy, pracodawcy nie realizują żadnych inwestycji. Żaden z nich nie zająknie się też na temat podwyżek dla pracowników, chociaż w wielu przedsiębiorstwach paliwowo-energetycznych zatrudnieni mogliby być bardzo dobrze wynagradzani. Brak jest też dbałości o warunki ich pracy. A dialog społeczny z organizacjami związkowymi, to jedna wielka farsa.
– Pana zdaniem to zaniechanie, czy może prowokacja?
– Te działania odbieramy jako jaskrawą próbę sprowokowania związków zawodowych, by można było potem pokazać, że to one wszystkiemu są winne. Nie jesteśmy tylko pewni, czy do tego przesilenia celowo doprowadzają rządzący, czy też sami pracodawcy, którzy być może w ten sposób buntują się przeciwko prowadzonej przez rząd polityce. Wiemy na pewno, że działania jednych bądź drugich zmierzają do sprowokowania w Polsce niepokojów społecznych, do wyjścia ludzi na ulicę, do strajków. Ostrzegamy, że winę za to wszystko, co w najbliższej przyszłości może się zdarzyć w zakładach sektora paliwowo-energetycznego, ponosić będą rządzący i pracodawcy.
– Ostrzegacie bez zweryfikowania tak poważnych zarzutów?
– Zweryfikujemy je bardzo dokładnie. Rada SGiE zdecydowała, że właśnie w tym celu w najbliższych miesiącach przewodniczący sekcji krajowych zrzeszonych w naszym Sekretariacie, będą spotykać się ze związkowcami i z załogami wszystkich zakładów w Polsce, w których mamy swoje organizacje zakładowe. Podczas tych spotkań sprawdzimy, czy to, co do nas dociera, zgodne jest ze stanem faktycznym. Chcemy też zapytać ludzi, czy zamierzają się bronić przed stosowanymi przez rządzących wysoce nieetycznymi praktykami. Ogromne nagrody, jakie przyznali sobie przedstawiciele sejmu i senatu, w jaskrawym świetle pokazują ich pazerność. A pazerny jest ten, kto bogaci się nie swoją uczciwą pracą, lecz cudzą krzywdą. Moim zdaniem rządzący naszym krajem z jednej strony pokazują, że jest potężny kryzys, który nakazuje oszczędności w każdej dziedzinie, a z drugiej przyznają sobie potężne premie i robią za ogromne pieniądze wielką kampanię antyzwiązkową, po to tylko, by mogli do woli manipulować społeczeństwem. Ludzie muszą zaprotestować, jeśli silniejsi okradają ich z miejsc pracy i zarobków. Na to nie ma też naszej zgody. Jesteśmy we własnym kraju i musimy bronić naszych pracowniczych i społecznych interesów.

 

 

 

Ta strona używa Cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki